Na rozdrożu, czyli którą drogę wybrać?

http://i.imgur.com/T1wPb.jpg
http://i.imgur.com/T1wPb.jpg

Na rozdrożu, czyli którą drogę wybrać?

Prace nad pewnym projektem urbanistycznym i powiązane z nim sprzeczne sytuacje doprowadziły do tego, że zacząłem zastanawiać się nad sensem projektowania i drogą, którą powinno się poruszać podczas stopniowego zagłębiania w projekt.

Ewolucja projektu:

W pierwszej kolejności dokonano analizy terenu, wyciągnięto wnioski i bazując na nich opracowano koncepcję urbanistyczną. Wprawdzie nie wszystkie czynniki zostały uwzględnione, ale nie miało to większego wpływu na późniejsze decyzje i ocenę. Słuszne działanie zostało potwierdzone przez kolejne korekty adiunktów prowadzących zajęcia. Tak przygotowany wstępny projekt został totalnie „zjechany” przez profesora prowadzącego podczas przeglądu prac. Wyjaśnił on gdzie tkwił błąd, co zinterpretowano źle, jak należy dalej postępować.

Kolejnym krokiem stało się przeglądnięcie prac innych grup i wykorzystanie tych, o których profesor wyrażał się pozytywnie. Skopiowane w ten czy inny sposób formy wstawiono w nowy projekt i tak stworzona kompozycja „dojrzewała” podczas następnych korekt i w niewielkim stopniu ulegała zmianom. Podczas następnego przeglądu projekt został uznany za tak dobry, że nie wskazano żadnych błędów za wyjątkiem kilku kosmetycznych zmian, które należało by wprowadzić.

Interpretując powyższą sytuację mamy do czynienia z dwoma całkowicie odmiennymi koncepcjami.

Pierwsza z nich powstała w oparciu o pewną,, stworzoną wcześniej bazę danych. Miała ona silną ideę. Na jej złej ocenie zaważył fakt, że przeprowadzona wcześniej analiza okazała się być nie wystarczająco dobra i posłużyła do opracowania błędnego konceptu.

Następny projekt został „wyciągnięty z worka”. Bez pomysłu, bez na dobrą sprawę czegokolwiek postawiono na planie grupę brył, które pod wpływem kilku korekt doprowadziły do stworzenia prostego w strukturze, nowoczesnego zespołu obiektów, o którym generalnie nie można powiedzieć wiele złego.

Jak więc należy postępować? W którym kierunku się obrócić?

Podczas swojej pracy zawsze staram się doprowadzić do sytuacji stworzenia projektu kompletnego, którego forma, funkcja itp. będą miały pewną bazę, stabilne oparcie. Tak, aby w razie krytyki można było obronić opracowany w ten sposób projekt, opowiedzieć dlaczego dany element wygląda tak a nie inaczej, dlaczego forma bryły wyciągnięta jest w tę, a nie inną stronę.

Oczywiste jest, że taka idea może podobnie jak pierwszy z projektów, powstać pod wpływem źle podjętych decyzji, w efekcie czego będzie ogólnie rzecz biorąc zła. Zauważmy jednak, że architekt nie może pracować sam. Zawsze powinien mieć kogoś, kto będzie patrzył zza ramienia i wytykał błędy. Wspólna praca ma na celu wyeliminowanie niedociągnięć, zapobiec wprowadzaniu w życie nieprzemyślanych decyzji i uniemożliwić powstawanie ww. sytuacjom.

Nie oznacza to jednak, że mamy zamknąć się w swoim warsztacie i ślepo patrzeć na własne projekty twierdząc, że są genialne, a inni się nie znają. Nie da się przecież tworzyć, a szczególnie uczyć robienia architektury bez spoglądania na innych i jak by tego nie nazwać kopiowania (w większym bądź mniejszym stopniu) tego co dobre w znalezionych przykładach. Trzeba jednak robić to z rozmysłem. Wiedzieć, że jeśli zostawiłem między dwoma budynkami 20-to metrową przestrzeń i tworząc tam np. aleję to wiem, że znajdą się ludzie, którzy będą z niej korzystać, a nie tylko ze względu na to, że na takim czy innym projekcie znalezionym w internecie dobrze to wygląda.

Drugi projekt okazał się być dobry, ale czy jest on rzeczywiście lepszy? Pod względem całościowym pewnie tak, bo jak by nie patrzeć stworzył on dobrą przestrzeń, której początkowy nie był w stanie zaoferować. Jednak w oparciu o żadne konkretne przesłanki. Okazał się być rodzajem szczęśliwego losu, bo równie dobrze mogło zdarzyć się, że został by on oceniony negatywnie, a projektant nie byłby w stanie powiedzieć „nie zgadzam się” i zostanie zmuszony pokornie podporządkować się ocenie.

Jeśli porównamy strukturę projektowania obu propozycji dojdziemy do wniosku, że różnią się one tylko w jednym punkcie. Koncepcję pierwszego stworzono pod wpływem pewnego wstępnego procesu, zaś następny został go pozbawiony i przeszedł bezpośrednio do kolejnej fazy jaką było zagłębianie się w detale i kolejne ulepszanie projektu. Jednak do mnie, jako do studenta architektury, taki sposób tworzenia nie przemawia, bo nie daje tego czego powinien. Celem nauki ma być zdobycie wiedzy, a nie tylko celowanie w gusta. Opisana sytuacja uczy, lecz tylko tego, że tak postępować nie można.

Być może dało by się stworzyć z tego dobre ćwiczenie, w którym otrzymujemy pewną, zastaną strukturę a naszym celem jest poprzez względnie niewielkie zmiany i ulepszenia stworzyć udaną przestrzeń urbanistyczną. Jednak to już inna bajka.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *